Recenzja Filmu " Anabelle: Narodziny Zła"

94 | Skomentuj
Witajcie serdecznie na moim blogu, Bardzo dziękuję za odzew pod poprzednim postem. Na pewno powrócę kiedyś do tej serii, bo tylko kilka osób potwierdziło chęci czytania. No cóż zostawmy to. bo każdy na pewno widział. Zacznijmy teraz now wpis z kolejną recenzją. Nigdy nie przypuszczałem że będę oceniał horror, którego powiem Wam szczerze się bałem oglądać. Nie owijając w bawełnę - przejdę do sedna. 

Reżyseria: David F. Sandberg
Premiera: 11 sierpnia 2017 (Polska) 19 czerwca 2017 (świat)
Gatunek: Horror

Fabuła:
Film zaczyna się kiedy to małżeństwu ginie córka w wypadku oraz o mężczyźnie (ojcu tej dziewczynki), który z zawodu jest lalkarzem.

Recenzja filmu "Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara".

131 | Skomentuj

Witam bardzo serdecznie. Miałem pisać o drugim filmie, który pytałem się Was, ale chyba zrezygnuje, bo jest strasznie nudny jednak Wam to wynagrodzę i napiszę recenzję "Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara". 

Reżyseria: Joachim RønningEspen Sandberg
Premiera: 26 maja 2017 (Polska) 11 maja 2017 (Świat)
Gatunek: Fantasy, Przygodowy


Fabuła filmu:
Reżyser jak to zwykle bywa  skupia się na nędznym życiu Sparrow/a. Kłopoty w których jest uwikłany ciągną się w jednym kierunku i koniec końców zawsze udaje mu się wydostać z opresji. W tej części   zauważyłem jak i w poprzednich jest  czarny charakter, który chce dopaść owego kapitana. Reżyser postanowił pociągnąć historię William/a Turnera, który jest uwięziony na Latającym Holendrze. Jego syn, który ma 17 lat postanawia złamać klątwę swojeg ojca. W tym pomóc może tylko legendarny trójząb Posejdona.




W moje ocenie  ta cześć lepsza od poprzedniej, która nie porywała ani akcją i efektami. 
Sam osobiście mogę pochwalić główne postacie filmu weteranów serii czyli odtwórcach ról Kapitana Jacka Sparrowa i Hectora Barbossy. Johnny Depp i Geoffrey Rush po raz kolejny skradli cały film. Postacie przez nich kreowane są uwielbiane przez miliony fanów od wielu lat i jestem pewien, że obaj panowie, nawet bez żadnych wskazówek, doskonale wiedzą jak mają zachowywać się na planie. 


Rolę Kapitana Salazara odegrał Javier Bardem i choć cała otoczka śmierci kłębiąca się wokół kreowanego przez niego bohatera jest niezwykle klimatyczna i znacznie lepsza niż w poprzedniej części czyli "Piraci z Karaibów na nieznanych Wodach", gdzie nie było tak tajemniczo oraz klimatycznie podkreślane postacie główne, A tu Kapitan Salazar jest po prostu dobrze zrobiony. 


Na plus można wyróżnić humor filmu, który zawsze towarzyszył tej serii. Niektórzy z pewnością powiedzą iż było zbyt dużo „głupich” scen i żarcików, ale jeśli teraz zaczęło Nam to przeszkadzać to co robiliśmy podczas seansu poprzednich czterech filmów? W tym miejscu warto przytoczyć samego Paula McCartneya (członka The Beatles), który wcielił się w postać wujka Jacka Sparrowa imieniem Jack. Krótka scena z udziałem legendarnego muzyka była jednym wielkim żartem ze strony twórców, oczywiście także na plus.

Największym minusem filmu jest brak charakterystycznej postaci po stronie marynarki. Rządowe okręty przewijają się na ekranie, jednak nie dowodzi nimi żaden kapitan pragnący głowy Sparrowa. Tym razem funkcję antagonisty całkowicie skradł Salazar, który jak się tak zastanowić ma pewne powiązanie z marynarką, a raczej miał.


Mimo iż fabularnie nie jest to produkcja przełomowa pojawiają się liczne odgrzewane, motywy, z Pewnością będziemy się dobrze bawić zwłaszcza, że poruszonych zostanie wiele wątków, które były ważne w trzech pierwszych częściach.
Co się tyczy samego zakończenia to twórcy zrobili bardzo ciekawy zabieg, który jednocześnie może zakończył całą serię, ale zostawia też otwarte drzwi na kolejne filmy.

Moja ocena:  9/10 

Tak na koniec mam pytanie czy może chcecie bym zrecenzował Wam pozostałe części piratów? Oglądaliście już tą najnowszą cześć? Jakie macie zdanie o tej? 

Jarek. 

Pierwsza rocznica bloga: kiedy to minęło?

124 | Skomentuj
Witam Was serdecznie. Ostatnio jak zauważyliście serwuje Wam cały czas tylko recenzje. Jednak dziś zafunduje Wam urodziny - co prawda są dosyć spóźnione, ponieważ 7 sierpnia ubiegłego roku zacząłem tworzyć swoje pierwsze wpisy. Dzisiaj postanowiłem przy namowie mojej dziewczyny zrobić urodzinowy wpis. Na czym będzie polegał? Otóż zwierze Wam się z tego co osiągnąłem, co zyskałem, a także co straciłem.  Nie przedłużając zacznę. 


Przez ten rok napisałem dokładnie 46 wpisów - nie licząc tego. W tym czasie jak pisałem zdążyłem nauczyć się, że warto znaleźć swoją drogę i unikalny styl (mam na myśli tematykę bloga), a przede wszystkim swoją pasję. Zauważyłem, że niektóre osoby mają tendencje do pisania tego co inni przez co rosną im wyświetlenia. Uważam, że to nie ma większego znaczenia, ale nie mi to oceniać. 


Zaglądając do statystyk mogę pochwalić się następującymi wynikami:
Obserwatorzy: 279 osób
Wszystkie komentarze: 2362 
Wizyty osób na blogu: 13707 

Najpopularniejsze posty:
Najwięcej wyświetleni: " 50 kroków do śmierci". Niebieski wieloryb (1231)
Najwięcej komentarzy: Recenzja "Piąty Wymiar" (134) 

Poruszane tematy na blogu:
Dużo recenzji, tag o mnie i o związku z moją dziewczyną, motoryzacja, życie na wsi, porady na jakiś temat. 



Największą rzeczą jaką dokonałem to znalazłem tematykę, którą mogę dzielić się przez całe dnie i noce. Tych co polubili wpisy o życiu na wsi na moim blogu mogę pocieszyć że będę wracał do tej tematyki. 

Co mogę jeszcze dodać od siebie? Cieszę się, kiedy zbieram owoce swojej pracy, a tą nagrodą są Wasze komentarze, które mi piszecie oraz wypowiadacie się na każdy temat mniej lub bardziej przemyślany post napisany przeze mnie. Raduję się, że macie taką tolerancję na mój blog. 


Przepraszam za tak późny post na moim blogu o rocznicy jego. Nie wiedziałem czy pisać i o czym, a przede wszystkim zapomniałem - to jest główny powód. Nie zbaczając z tematu to też zaliczyłem tak zwaną konstruktywną krytyką, którą czasem miałem przyjemność poznać. To by było w sumie na tyle. Dziękuje za to, że wytrzymujecie z moimi przemyśleniami i mam nadzieję, że będziecie ze mną przez kolejne lata.   

Recenzja filmu " Twoje Moje i Nasze".

122 | Skomentuj

Witam Was na tym blogu, cieszę się, że Azjatyckie kino wpada co nie którym w gusta a nawet niektórzy obejrzeli propozycję przed moją recenzją, tym co zastanawiają się to trzymam kciuki aby wytrwali do końca filmu. Nie przedłużają przechodzę do kolejnej na tym blogu recenzji. Dziś znów będzie coś z komedii. A mianowicie film pod tytułem "Twoje Moje i Nasze". Nie wiem czy ktoś oglądał ten film ale ma też starszą wersję, z 1968 roku. 


reżyseria: Raja Gosnell
gatunek: Familijny


Fabuła filmu:

Frank Beardsley Jak żołnierz marynarki wojennej, wychowuje ośmioro dzieci. Aby zaprowadzić porządek oraz aby były wzorowymi dziećmi a może w przyszłości dobrymi ludźmi postanawia zaprowadzić twardy rygor oraz dyscyplinę. Wszystko w idealnej maszynce działa dopóki nie poznaje Helen North  swoją przyszłą żonę która jest roztrzepaną artystką, a wcześniej swoją miłości z liceum i jej rozpieszczone  dzieci. Wszystko idzie po myśli rodziców Aby się pobrać oraz zamieszkać w wspólnym domu. A tu jak każdy by przewidywał. sielankowe życie powinno się w kraść ale nie. Pan reżyser nie zrobił jak można przewidzieć, dzieci z obu rodzin poznają się i jednocześnie nienawidzą z każdym kolejnym wspólnym zajęciem przydzielonym od rodziców. Każdy odpowiednik wiekowy kłuć się nawzajem przez co i rodzice zaczynają mieć po dziurki w nosie pociechy swoje





Dzieci Postanawiają w obliczu wspólnego wroga połączyć siły i zrobić wszystko by rodzice się skłócili i powrócili wszyscy do poprzednich swoich światów. Sam jak zauważyłem to dzieciakom plan szedł jak po maśle. Nikt nie przewidział z małych pociech oraz młodzieży, że  działanie na nerwy rodziców spowoduje, że całe rodzeństwo zżyło się oraz  polubiło. W szkole zaczęły nawzajem chronić się przez co więź zacieśniła się i w obliczu wyjazdu oraz awansu postanawiają zatrzymać każde swoich rodziców przed błędem. Aby tak się stało to najmłodsi zostają w domu aby mamie powiedzieć a starsze płynie statkiem aby zatrzymać statek ich ojca  przed wypłynięcia na pełne morze. Na końcu odbywa się tak jak powinno czyli wesele z ceremonią ślubu z prawdziwego zdarzenia.  




Co mogę powiedzieć? Film był wspaniały można było pośmiać się z żargonu dzieci wojskowego. Które notorycznie stosowały na przykład " Czy mogę pójść pobawić się admirale"? Lub też Stosowanie dyscypliny w kwestii czasu ile kto ma czasu na umycie się. Ale też chaotyczny sposób prowadzenia domu przez drugą stronę przysparza dawki humoru.  Jeśli chcesz poprawić sobie humor to obejrzyj to bo będzie dużo momentów, dziewczyny czy chcecie zobaczyć jakieś wzruszające chwilę to może wam się spodobać to co tu zobaczyć. 


Oczywiście to tylko są moje subiektywne opinia. Ostateczna dla każdego opinia jest wedle waszego gustu. 

Ocena filmu to 8/10. 

Mam pytanie czy macie ochotę przeczytać recenzję z 1968 roku produkcja o tym samym tytule? Jeśli tak to piszcie tak lub nie. A i bym zapomniał, podzielcie się czy znacie ten film? Mam jeszcze jedną informację, chciałbym podzielić się z wami bardzo wzruszającą historią która będzie opisana w następnym poście. Nie przeszkadzam już i miłego popołudnia.  


Jarek.

Recenzja filmu " Kung Fu Szał".

118 | Skomentuj
Witam wszystkich bardzo serdecznie. Dziękuję za tyle komentarzy pod ostatnim wpisem. Nie przedłużając przejdę do postu. Dziś będzie kolejna recenzja. Postanowiłem zrecenzować film pod tytułem "Kung Fu Szał". 

Premiera tego filmu odbyła się  14 września 2004 (świat).
Gatunek filmu: Fantasy, Komedia, Sensacyjny.
Reżyseria: Stephen Chow

Fabuła filmu:
Film zaczynając się niczym nie różni się od innych poza tym, że ludzie zachowują dosyć specyficznie, a także mają luźne zachowanie wobec samych siebie. Film skupia się na tym, aby pokazać innym, że warto być dobrym człowiekiem. Młody jeszcze Sing doznaje wielu nieprzyjemnych doświadczeń, które utwierdzają go przy tym by być gangsterem i być niemiłym dla wszystkich. Na jego wymagania wychodzi gang siekier. Aby być w gangu musi kogoś zabić, by gang dowiedział się o tym. Film moim zdaniem trochę podkoloryzowano przez akcje, które robiono w filmu nie są do wykonania. 



Pewne małżeństwo walczyło z mistrzem, który jest uważany za najlepszego. Z całego tego zamieszania uciekają oraz biorą ze sobą młodego Singa który po jakimś czasie zdrowieje nabywając tajemniczej mocy. Film kończy się tym, że dobro zawsze zwycięża. Po wszystkim chłopak spotyka dziewczynę w której stanął w obronie i zaprasza do sklepu z słodyczami. 


Jeśli ktoś szuka dobrego humoru dobrze trafił. LandLady, która jest właścicielką pewnego domu, który wynajmuje nie omieszka utrzeć każdemu nosa, ponieważ każdy zalega u niej z czynszem. W filmie zastosowano komputerowe ulepszenia, które są świetnie wpasowane w klimat całego filmu. 



Jeśli ktoś nie przebiera od brudnych zagrań i nieuczciwej walki w każdym aspekcie powinien obejrzeć ten film. Może nie pokazuje jak być dobrym człowiekiem, ale pokazuje, że warto być nim i pomagać innym także trzeba.

Tak ja odbieram przynajmniej ten film. Może nie jest iście profesjonalne napisane, ale to moje prywatne zdanie i piszę co myślę na jakiś film albo na jakiś temat. Mam pytanie małe do Was: czy mieliście okazję obejrzeć ten film? Jakie macie po Nim wrażenia? 
W kolejnym wpisie recenzje zrobię filmu: "Twoje Moje Nasze". Oglądaliście? Jeśli dawno to zapraszam odświeżyć sobie pamięć.

Końcowa ocena filmu: 7/10  

Jarek. 

Recenzja filmu " Piąty Wymiar".

133 | Skomentuj
Siemka, to znowu ja. Dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Nie zabierając Wasz cenny jakże czas postanawiam przejść do recenzji kolejnego filmu. "Piąty Wymiar", bo taką nazwę nosi dość dziwny film jak dla mnie, który dziś ocenię miał premierę 27 sierpnia 2009 na Świecie, a 10 grudnia 2010 w Polsce.



Reżyseria: Christopher Smith
Scenariusz: Christopher Smith
Gatunek: Thriller  

Jeśli film zaczyna się melodią przypominającą do złudzenia kołysankę z kultowego "Dziecka Rosemary" to w kolejnych scenach nie należy spodziewać się komedii romantycznej. Jess  zostaje zaproszona przez bogatego adoratora na rejs jachtem. Kobieta w ostatniej chwili zjawia się na przystani choć nie wygląda ani na zadowoloną, ani zrelaksowaną. 


Wszystko z powodu cierpiącego na autyzm synka nad którym opieka pochłania całą energię głównej bohaterki. Chwilowa przerwa od obowiązków rodzicielskich okazuje się słabym pomysłem. Niespodziewany sztorm doprowadza niemalże do zatonięcia jachtu. Pasażerów ratuje ogromny statek, który pojawia się na horyzoncie znikąd. Po wejściu na jego pokład rozbitkowie odkrywają jednak, iż brakuje na nim załogi. W dodatku Jess odnosi wrażenie, że chyba zna to miejsce bardzo dobrze. 



Zgodnie z prawidłowymi konwencjami przez resztę filmu bohaterowie powinni odkrywać mroczne tajemnice statku, a na końcu walczyć o przetrwanie. Reżyser Christopher Smith obiera jednak inny kurs: w związku z czym już po czterdziestu minutach wszystko zostaje dosłownie "pozamiatane". 

W jaki sposób można więc pociągnąć dalej tę opowieść? Wskazówkę stanowi oryginalny tytuł filmu – "Triangle" to po angielsku nic innego jak: trójkąt co w połączeniu z morską scenerią od razu rodzi skojarzenia dobrze Nam znanym Trójkątem Bermudzkim. Jak wiadomo na owianym złą sławą obszarze na Oceanie Atlantyckim niejednokrotnie dochodziło przecież do niewytłumaczalnych zniknięć samolotów i statków. Nie chcę zdradzać kolejnych zwrotów akcji, więc dodam jedynie od siebie, że przeczucia Jess okazują się być słuszne. 




"Piąty wymiar" przypomina misterną układankę. Bowiem każdy fabularny klocek musi pasować do następnego, nawet jeśli na początku zdaje się Nam iż jest całkowicie inaczej. Posługując się wąskimi kadrami, a także długimi jazdami kamery reżyser Smith wywołuje u widza klaustrofobiczne lęki oraz poczucie osaczenia. Statek-widmo to jak idzie się domyśleć pułapka z którego nie ma ucieczki. Niemalże do połowy filmu wycieczka po jego wnętrzach dostarcza porządnego dreszczyku emocji. 


Jednak, gdy Jess zdaje sobie wreszcie sprawę z tego wszystkiego, dlaczego tak się potoczyło to wszystko fabularne turbiny zaczynają pracować z coraz większym trudem. W obawie przed zawaleniem się skomplikowanej konstrukcji reżyser woli nie wyjaśniać piętrzących się wątpliwości. W pewnym momencie ma się więc ochotę machnąć ręką na dziury w historii i najszybciej jak to możliwe dopłynąć do sprytnie obmyślonego finału filmu.



Film według mnie jest nie dla każdego. Sam oglądałem go kilka lat temu i zdenerwowałem się w połowie, ponieważ powtórki doprowadzały mnie do szału. Jednak powiedziałem sobie: stop! To tylko film i  wziąłem się za siebie, dlatego też obejrzałem go kilka dni temu. 

Co do tego jak mi się oglądało to powiem szczerze, że czasami gubiłem się w tym co jest i co się tak naprawdę dzieje, a także o co chodziło reżyserowi tworząc ten film, ale szybko to wszystko nadrobiłem. Jeśli chcecie obejrzeć to przygotujcie się na uzbrojenie w cierpliwość oraz  wytrwałość do końca seansu. Wszystkiego dowiecie dopiero na końcu filmu. Tam wszystko się wyjaśni i zrozumiecie całą fabułę. Mogę jedynie powiedzieć, że dla głównej bohaterki była to kara za wszystko co robiła, a także jaką złą matką była. Statek miał jej jedynie pomóc, dzięki czemu będzie mogła odkupić swoje winy. 

Jak dla mnie mocne 8/10.

A Wy oglądaliście ten film? Jakie macie odczucia po obejrzeniu? 

Jarek. 

Nalot sekty.

88 | Skomentuj
Witam Was serdecznie, dziękuje za tak duży odzew pod ostatnim postem. Nie przedłużając przejdę do tematu. Ilekroć mamy ciepłą upalną niedziele wszyscy domownicy są w domu rozmowy odwiedziny dalszej rodziny też czasem się zdarzy chyba u każdego. Kiedy to wszyscy są w domu i sobie leniwie siedzisz odpoczywając ile osób spędza tak czas? Chyba każdy. Czas mija i by się chciało czas zatrzymać, I tu nagle przychodzą do domu na podwórko dwoje osób, na ogół nie wyróżniających się z tłumu. Pewnie już się domyślacie kto, a mianowicie  Świadkowie Jehowy, pełna nazwa Chrześcijański Zbór Świadków Jehowy. Nie zajmę się ich tym wszystkim co wierzą a w co nie bo to jest materiał na inną notkę. Dziś zajmę się jak ustrzec się tego co oni próbują na wmówić, ale wszystko po kolej. 

Czy kiedy kol wiek rozmawialiście z tymi ludźmi? Ja miałem przyjemności już rozmawiać z 5 raz może w życiu. Ale nie o tym. Nie wiem czy wy zaobserwowaliście tendencyjne zachowania jakie przejawią, ale ja osobiście zauważyłem pewną zależności:

1) Zawsze jest dwoje osób które zazwyczaj przychodzą do domu a my czyli domownicy zazwyczaj idziemy w pojedynkę. I tu jest błąd nasz. Owszem ja też wychodziłem w pojedynkę. Ale do czego zmierzam. Człowiek omamią zaczną zadawać pytania a jeśli zaczniesz się stawiać oraz jedna z tych osób zacznie przekonywać się do wiary którą wyznajemy od razu włącza się do rozmowy druga zazwyczaj ta starsza i zaczyna sytuację ratować i zmienia taktykę rozmowy. 



2) Pamięciówka, oni zazwyczaj uczą się tekstu. My prosić ludzie nigdy nie mama szans na to by przegadać takiego człowieka ponieważ on się nie mal że nauczył się teksty z tych ich niby Biblii. Ja kiedyś miałem okazję rozmawiać z jedną panią która na poprzednim spotkaniu rozmawiała na temat nieba itd, ale kiedy drugim razem spotkałem nią i sobie przypomniałem że ona o ty i tamtym gadała to sobie wyobraźcie, że kiedy zacząłem rozmawiać na temat z poprzedniego spotkania to ona od razu zeszła na temat aktualny i że to rozmowa na inną rozmowę. I jak teraz piszę tą notkę to sobie właśnie uświadamiam że my z poz ich religii nie mama żadnych szans ci co nie siedzą w biblij i studiują nią non stop. 


3) Nigdy nie modlą się. kiedyś modliłem się to popodziwiali mi pod czas jednej wizyty. Modlitwa jest dla samego boga i że to jest jakąś tam regułką. 


A spójrzmy na sprawę jasno czy która kol wiek religia tak desperacko szuka wiernych?  
Też dziwne jak dla mnie że zawsze idą tam gdzie jest jeden człowiek, nigdy w tłum nie idą we dwoje. 

Mam dla was pytanie czy kiedyś mieliście spotkanie z tą sektą? Czy też kontynuować wpis o nich?  Siemka do następnego wpisu.  A i pamiętajcie nie dajcie się nim wmanewrować w tej teologiczne pierdoły. 

Jarek.