Witam Was na tym blogu, cieszę się, że Azjatyckie kino wpada co nie którym w gusta a nawet niektórzy obejrzeli propozycję przed moją recenzją, tym co zastanawiają się to trzymam kciuki aby wytrwali do końca filmu. Nie przedłużają przechodzę do kolejnej na tym blogu recenzji. Dziś znów będzie coś z komedii. A mianowicie film pod tytułem "Twoje Moje i Nasze". Nie wiem czy ktoś oglądał ten film ale ma też starszą wersję, z 1968 roku.
reżyseria: Raja Gosnell
gatunek: Familijny
Fabuła filmu:
Frank Beardsley Jak żołnierz marynarki wojennej, wychowuje ośmioro dzieci. Aby zaprowadzić porządek oraz aby były wzorowymi dziećmi a może w przyszłości dobrymi ludźmi postanawia zaprowadzić twardy rygor oraz dyscyplinę. Wszystko w idealnej maszynce działa dopóki nie poznaje Helen North swoją przyszłą żonę która jest roztrzepaną artystką, a wcześniej swoją miłości z liceum i jej rozpieszczone dzieci. Wszystko idzie po myśli rodziców Aby się pobrać oraz zamieszkać w wspólnym domu. A tu jak każdy by przewidywał. sielankowe życie powinno się w kraść ale nie. Pan reżyser nie zrobił jak można przewidzieć, dzieci z obu rodzin poznają się i jednocześnie nienawidzą z każdym kolejnym wspólnym zajęciem przydzielonym od rodziców. Każdy odpowiednik wiekowy kłuć się nawzajem przez co i rodzice zaczynają mieć po dziurki w nosie pociechy swoje.
Dzieci Postanawiają w obliczu wspólnego wroga połączyć siły i zrobić wszystko by rodzice się skłócili i powrócili wszyscy do poprzednich swoich światów. Sam jak zauważyłem to dzieciakom plan szedł jak po maśle. Nikt nie przewidział z małych pociech oraz młodzieży, że działanie na nerwy rodziców spowoduje, że całe rodzeństwo zżyło się oraz polubiło. W szkole zaczęły nawzajem chronić się przez co więź zacieśniła się i w obliczu wyjazdu oraz awansu postanawiają zatrzymać każde swoich rodziców przed błędem. Aby tak się stało to najmłodsi zostają w domu aby mamie powiedzieć a starsze płynie statkiem aby zatrzymać statek ich ojca przed wypłynięcia na pełne morze. Na końcu odbywa się tak jak powinno czyli wesele z ceremonią ślubu z prawdziwego zdarzenia.
Co mogę powiedzieć? Film był wspaniały można było pośmiać się z żargonu dzieci wojskowego. Które notorycznie stosowały na przykład " Czy mogę pójść pobawić się admirale"? Lub też Stosowanie dyscypliny w kwestii czasu ile kto ma czasu na umycie się. Ale też chaotyczny sposób prowadzenia domu przez drugą stronę przysparza dawki humoru. Jeśli chcesz poprawić sobie humor to obejrzyj to bo będzie dużo momentów, dziewczyny czy chcecie zobaczyć jakieś wzruszające chwilę to może wam się spodobać to co tu zobaczyć.
Oczywiście to tylko są moje subiektywne opinia. Ostateczna dla każdego opinia jest wedle waszego gustu.
Ocena filmu to 8/10.
Mam pytanie czy macie ochotę przeczytać recenzję z 1968 roku produkcja o tym samym tytule? Jeśli tak to piszcie tak lub nie. A i bym zapomniał, podzielcie się czy znacie ten film? Mam jeszcze jedną informację, chciałbym podzielić się z wami bardzo wzruszającą historią która będzie opisana w następnym poście. Nie przeszkadzam już i miłego popołudnia.
Jarek.